Przynajmniej dwa lata, może nawet dłużej, skłaniałam się do założenia własnej strony. Od zawsze lubiłam wyjazdy, których nigdy nie spędzam przy hotelowym basenie czy na plaży. Fakultatywne wycieczki też nie są dla mnie. Odpoczywam natomiast, gdy przy wysokiej temperaturze mogę zwiedzać wynajętym samochodem, czyli na własną rękę, w swoim tempie i według własnych planów. Szybko zorientowałam się też, że często mam większą wiedzę niż rezydenci z biur podróży oraz, że inni turyści radzą się mnie jak dojechać do wykopalisk, co warto zwiedzić, ile kosztuje bilet... Wszystko to mam opracowane na długo przed wyjazdem.
Przeglądanie firm umożliwiających założenie własnej strony przywrócić może każdego początkującego dosłownie o zawrót głowy. Można zlecić jej założenie i prowadzenie (oczywiście za opłatą), można korzystać z gotowych kreatorów, co bardzo ułatwia pracę szczególnie tym, którzy jak ja, nie mieli wcześniej doświadczenia w tej dziedzinie. Takie rozwiązanie sprawdza się w przypadku firmy, której strona ma być reklamą i informacją dla klientów, ale nie dla mnie... ja zawsze lubię iść pod górę, zaczęłam więc od przysłowiowego "zera".
Przy wyborze kreatora strony zdecydował profesjonalizm firmy (wiem, subiektywna opinia osoby zaczynającej) i koszt. Filmiki dla początkującego i możliwość rejestrowania po jakimś czasie, pozwoliły na kilka prób. Zakładałam więc stronę fikcyjną, uczyłam się do woli i kombinowałam jaki jej wygląd mi pasuje. Minął czas rejestracji po obniżonych kosztach? Zakładałam nową, z jakimś już doświadczeniem, by kombinować dalej... Nie wiem, może za trzecim razem, może jeszcze później, wykupiłam domenę, czyli tytuł strony i pakiet, czyli możliwość kreowania strony przez jakiś czas - ja zawsze wykupuję na rok.
Szybko okazało się, że założenie strony to jedno, zauważenie jej w najpowszechniejszej wyszukiwarce, czyli Google, to zupełnie inna sprawa. Wyczytałam, że można pozycjonować na tzw. krótki i długi ogon. Krótki ogon oznacza umieszczanie linków na innych stronach. Bez trudu można znaleźć wiele witryn umożliwiających owy sposób pozycjonowania. Podobno są darmowe, ja ich nie znalazłam. Dodam, że płatne nie na niewiele się zdały. Co oznaczaja płatne? Po uiszczeniu ściśle określonej kwoty, można zamieścić własny artykuł z linkiem do własnej strony.
Pytanie, kto pozycjonuje kogo. Czyli ja umieszczając link do swojej strony, mogę nieświadomie pozycjonować stronę, której zapłaciłam.
Można zapłacić pozycjonerom. Podobno przynosi to rewelacyjne i szybkie efekty. Ale... nie jest to tania usługa a w chwili zerwania umowy z pozycjonerem.... spadamy w szybkim tempie.
Wyszukiwarka Google ma swoje priorytety, o których warto poczytać.
Sam koszt wykupienia własnej strony nie jest mały, po cóż więc dokładać dodatkowe.
Opisana wcześniej droga pozycjonowania, w moim przypadku, nie dała efektu żadnego. Zdarzały się przypadki, że wykupiłam możliwość opublikowania tekstu, nad którym tworzeniem poświęciłam ogrom czasu, a jednak nie zobaczyłam pięcia się w górę, czyli istniałam na 7 ÷ 10 stronie Google, czyli tam, gdzie nikt już nie zagląda.
Zainteresowałam się tzw. "długim ogonem".
Co oznacza owy długi ogon? - Piszę tekst na minimum 2 000 znaków. Najlepiej dwa razy w tygodniu. Efekt nie przychodzi łatwo. Po około trzech miesiącach pojawiam się na pierwszej stronie wyszukiwarki Google.
Szczerze? Mówiąc z pozycji osoby bez kierunkowego wykształcenia, czyli kogoś, kto tworzenie strony traktuje hobbistycznie - jest to najlepszy sposób.
Wymaga jednak dyscypliny.... czyli systematyczności.
Zapisuję w kalendarzu daty publikacji, by przerwy między kolejnymi wpisami były stałe.
Podstawowe wydatki czyli te, których nie idzie pominąć są związane z wykupieniem domeny, czyli adresu - nie są duże, o wiele większe związane są z opłatą pakietu umożliwiającego tworzenie strony w wybranym kreatorze, w moim przypadku jest to łączny koszt (domeny i kreatora strony) około 500,- zł rocznie.
Dużo? Mogłabym kupić np. fajny ciuszek tym bardziej, że...
Stronę założyłam prawie trzy lata temu a na niej nie zarabiam.
Tworzenie strony jest wymagające i czasochłonne.
Szybko bowiem zaprzestałam publikowania płatnych artykułów na wykupionych portalach. Nie sprawiały one, że moja strona uzyskiwała wyższą pozycję w najpowszechniejszej wyszukiwarce, czyli Google. Wręcz przeciwnie - żadnych efektów - przestawiłam się na tzw. długi ogon - czyli jak najczęstsze publikacje własnych tekstów.
Przyniosło to efekt - nie szybki i nie spektakularny - raczej powolny, lecz stabilny.
Co więcej, na tzw. słowa kluczowe (proponuję osobom początkującym i zainteresowanym poczytać, co oznaczają i jakie mają znaczenie) po około trzech miesiącach trafiłam na pierwsze, maksymalnie trzecie miejsce pierwszej strony Google.
Pozwolę sobie uściślić - pod warunkiem wpisania w wyszukiwarce odpowiednich słów kluczowych.
Dlaczego?
W moim przypadku, ale przecież nie odosobnionym - wiele stron opisuje tą samą problematykę - u mnie np. związane z podróżami po Grecji. Przebić, czyli wyjść powyżej tych, którzy mają ogromne doświadczenie, wiedzę i możliwości pozycjonerskie, są niezwykle trudne dla początkującego publikera.
Moja (bardzo subiektywna) rada?
Spuścić z tonu i dać sobie czas. Praca i systematyczność przyniesie efekty - powolne lecz w miarę stabilne.
wciąż nie umiem i co więcej, nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafić - bowiem na stronie nie zarabiam. Może jestem mało przedsiębiorcza, wszelkie podpowiedzi sugerują by np.:
ale kłóci się to z wizją mojej własnej strony. Dlatego...
Obecnie mniej systematycznie (praca zawodowa jest zbyt absorbująca), ale jednak staram się, by przynajmniej jeden raz w tygodniu opublikować coś na stronie. Nie coś skopiowanego z innych stron - lecz autorskiego, czyli całkowicie własnego.
Dałam sobie czas...
Często zastanawiałam się, czy nie zrezygnować.
O dziwo, mąż stwierdził, że byłoby szkoda - zbyt dużo pracy włożyłam w tworzenie własnej strony.
Stronę wciąż poprawiam.
Po roku zorientowałam się, że przy rozpoczynaniu pracy nad swoją stroną zbyt mało wiedziałam. Wciąż więc staram się publikować nowe teksty ale także poprawiać wcześniejsze niedociągnięcia.
Jest więc to ciągła praca nad samym sobą.
Czy warta poświęcenia?
Dla mnie dziś finansowo - NIE.
Ale nie żałuję, gdyż jej tworzenie sprawia mi ogrom przyjemności.
Sam więc musisz stwierdzić czy dla Ciebie - WARTO