Margarites to mała miejscowość ukryta w górach, a dokładnie u podnóża najwyższego szczytu na wyspie, Psiloritis. Jadąc tu trzeba mieć więc na uwadze "ciekawą" drogę, pełną serpentyn i stromych podjazdów. Nie ma tu banku, poczty ani tym bardziej galerii handlowej. Jest jedna ulica i mnóstwo zakładów garncarskich. Trudno powiedzieć, czy jest tu taniej, ale z całą pewnością wyroby wykonane tutaj są metodą tradycyjną, czyli w miarę możliwości nawiązującą do czasów gdy sprzedawane produkty były w powszechnym użytkowaniu. Wiele sklepów, będących jednocześnie warsztatami wystawia koło garncarskie na którym, przy turystach, rzemieślnicy wykonują istne cuda.
Garncarze w Margarites nie oceniają wysoko połyskujących i niezwykle kolorowych wazonów kupowanych w kramach, w miastach lub tam gdzie jeżdżą wycieczki fakultatywne.
Wszystko to dlatego, że wyrabiane są masowo i wypalane w piecu elektrycznym. Dzięki czemu mają połyskującą i kolorową fakturę. Z całą pewnością w czasach starożytnych nie było to możliwe. Dzban nawiązujący do czasów z p.n.e. wykonany musi być ręcznie a następnie wypalany w tradycyjnym piecu. Jest on przydymiony, mało kolorowy ale realny dla czasów użytkowania. Zaokrąglone kształty nawiązują do przeznaczenia. Kobiety trzymając za ucho, niosły naczynie z wodą na ramieniu, często kilka kilometrów. Spód więc nie mógł mieć ostrych krawędzi gdyż pokaleczyłby obojczyki. Taki dzban musiał mieć podstawkę, na której ustawione naczynie stało stabilnie.