Park Narodowy Timanfaya nie jest tworem rąk ludzkich

Wyspa Lanzarote to wulkan, który wiele milionów lat temu, wynurzył się z dna oceanu. Jednak piekło związane z erupcją rozpętało się całkiem niedawno. 1.IX.1730r. wieczorem, we wiosce Timanfaya, utworzył się stożek ziemi, z którego wierzchołka zaczęły tryskać płomienie ognia. Nieustannie, przez kolejne dni, tworzyły się kolejne stożki, z których także wydobywał się płomień. Wypływająca lawa niszczyła wszystko co napotkała. Na koniec, po około 3 tygodniach, cała okolica została systematycznie zasypywana pyłem i popiołem.

Podobne zjawiska systematycznie powtarzały się przez kolejne pięć lat. Grzmoty, trzęsienia ziemi, błyski ognia - to była rzeczywistość dla tych, którzy nie uciekli na pobliskie wyspy. Trzeba dodać, że czasy to były straszne dla mieszkańców, bieda i choroby zaglądały do okien domostw. Martwe ryby, w ogromnych ilościach, wyrzucane były przez ocean na wybrzeże.

W okresie tym osiem wiosek zostało całkowicie zniszczonych przez lawę lub zasypanych przez popiół.

Ostatnia erupcja wulkanu została odnotowana w 1824 roku.

Twój e-mail:
Treść wiadomości:
Wyślij
Wyślij
Formularz został wysłany — dziękujemy.
Proszę wypełnić wszystkie wymagane pola!

Zwiedzanie Parku Timanfaya

 

W 1974 r. utworzono tu Park Narodowy Timanfaya. 85.000 m² zajmują góry, które nazwano ognistymi. Nie można tu jednak samemu spacerować, gdyż teren jest wciąż aktywny. Wystarczy ręką odkopać troszkę ziemi by mocno się poparzyć. Po terenie parku jeżdżą, po dobrze zorganizowanych drogach, autokary z turystami. W trakcie jazdy narrator opowiada o parku. Trzeba tylko wsiąść do pojazdu z językiem, który znamy. Co jakiś czas są przystanki, by można było popstrykać kilka zdjęć nie tylko przez szybę autobusu. Nie można jednak nigdzie wysiadać. Jest tu 25  wulkanów z uśpioną aktywnością.

Później można zasmakować się w ziemniakach pieczonych w wydrążonej gorącej studni, która naturalnie grzana jest przez tutejszy grunt wulkaniczny.

Powiązane linki