Jedną z największych atrakcji, której nie można pominąć, jest oglądanie startujących i lądujących samolotów. Od wschodu do późnych godzin nocnych, przyjeżdża tu ogrom turystów. Nic dziwnego, gdy lądowanie odbywa się od południa, ma się wrażenie, że maszyna jest na wyciągnięcie ręki. Kilka niewielkich hoteli położonych na niewielkim wzgórzu, w miejscowości Kanoni, w sezonie letnim nie narzeka na brak gości.
Faktycznie, leżąc przy basenie, czy nawet w barze, można delektować się pięknymi widokami przez cały dzień. Dla tych, którzy przyjechali tu na chwilę, otwartych jest kilka tawern. Najlepiej usiąść w tej na wzniesieniu, gdyż lądujący samolot jest na wysokości tarasu widokowego restauracji.
Tutejszy pas startowy jest sporo krótszy od standardowego. Normą jest ok. 2800 m, podczas gdy ten na Korfu ma 2375 m. Owe 450 m różnicy to bardzo dużo. Piloci przylatujący na wyspę, muszą mieć dodatkowe kwalifikacje do lądowania na krótszych pasach.
Platforma do lądowania nie jest dziełem natury a dziełem człowieka. Sztuczna wyspa, usypana w zatoce, daje wrażenie lądowania na wodzie. Betonowa grobla, łącząca Kanoni z Peramą, po której można spacerować po zatoce i ustawić się z aparatem fotograficznym, a która jest ułożona tuż przed pasem, jest jednym z najciekawszych miejsc Korfu.
Wizytówką Korfu jest niewielki, biały klasztor stojący na betonowej wysepce, połączonej z lądem betonowym pomostem, do którego cumują małe turystyczne łódeczki. Monastyr wybudowany został w 1685 r. dla mniszek. Szybko jednak stał się własnością prywatną.
Dla zwiedzających udostępniony jest mały ale uroczy kościółek, oraz sklepik, w którym zawsze jest tłum ludzi. Można tu kupić ciekawą pamiątkę. Wróciłam stamtąd wielce zadowolona, gdyż dobyłam śliczną figurkę Artemidy, która była tu czczona a której ruiny świątyni są na obrzeżach stolicy Kerkiry i której nigdzie nie mogłam zdobyć.
Cena także była całkiem przystępna. Dodatkowy, mały gadżet - breloczek, który dostała córka, dopełnił moje zadowolenie. Za 2,- ÷ 3,- € można popłynąć (trasa zajmuje dosłownie pięć minut) na małą wysepkę Pontikonisi.
Według legendy, jest to skamieniała łódź Odyseusza, który przez 10 lat, wracał do ojczystej Itaki. Na wyspie Korfu, w obawie o życie, oślepił on cyklopa Polifema, syna Posejdona. W odwecie, grecki bóg zamienił łódź wędrowca w kamień. Najczęściej jednak nazwę tłumaczy się tym, że mała wysepka przypominała kiedyś myszkę. Z biegiem czasu ogonek zniknął pod wodą.
W każdym bądź razie znajduje się tu mały kościółek, a siedząc na ławeczce można podziwiać przelatujące nisko samoloty.